Krzyż przy drodze w Zabrniu sto nie bez powodu. Jest wymownym znakiem, przypominającym kierowcom, że życie jest bardzo kruche i chwila nieuwagi, może skończyć się tragedią. Teraz o śmierć otarł się szofer tego BMW. Dachował autem i tylko cudem wyszedł z tego cało.
Do zdarzenia doszło w niedzielę – 8 stycznia. Dochodziła godz. 7:30. Drogą z Grębowa do Zabrnia pędziło BMW. To długa, prosta ulica.
Kierowca, 40-latek z powiatu rzeszowskiego, jechał sam. Nagle stracił panowanie nad pojazdem. Samochód wpadł w poślizg, zjechał na pobocze. Uderzył w drzewo, a potem jak z katapulty został wyrzucony w powietrze. Auto spadło na dach. Runęło tuż obok krzyża, który upamiętnia inny, tragiczny wypadek w tym miejscu.
Zobacz też:
Do akcji wkroczyli strażacy. Okazało się, że szofer wydostał się z auta o własnych siłach. Na miejscu wydawało się, że nie odniósł poważnych obrażeń. Mimo to mężczyzna trafił do szpitala na szczegółowe badania.
Sprawą wypadku zajęli się policjanci. Ustalają dokładny jego przebieg.
Zobacz też:
Tragedia wisiała na włosku. Domownicy mdleli jeden po drugim
Włamał się do banku. Skorzystał z wygaszonych latarni