Minął rok od wybuchu wojny na Ukrainie. Przez ten czas tylko przez podkarpackie przejścia graniczne do Polski przyjechało 10,5 mln uchodźców. Przemyski dworzec kolejowy stał się pierwszą przystanią dla osób przekraczających granicę pociągiem. Jak teraz wygląda tu życie? Czy nadal przybywają wojenni uciekinierzy? Na co mogą liczyć?
Dworzec w Przemyślu stał się symbolem pomagania uchodźcom. To tu otrzymywali wsparcie i pomoc. Tak jest od roku. Nadal działa tu punkt recepcyjny, w którym przybysze mogą uzyskać informacje, ale również konkretną pomoc.
– Dziennie zgłasza się do nas około stu osób – mówi jeden z wolontariuszy, który pracuje w punkcie.
Zobacz też:
Uchodźcy mogą skorzystać z bezpłatnego noclegu w byłej hali Tesco. Punkt pomocowy prowadzi tam Czerwony Krzyż. Mogą też załapać się na darmowy pociąg do Hanoweru w Niemczech, który odjeżdża dwa razy w tygodniu.
Uchodźcy wciąż przybywają. Ma to związek nie tylko z działaniami wojennymi, które prowadzone są na wschodzie Ukrainy, ale także z bardzo trudną sytuacją gospodarczą. – Są braki w dostawach prądu, ogrzewania. Nie ma też pracy, wiele zakładów upadło. Emerytury i renty są wypłacane, ale to ledwo 300 zł. Starcza jedynie na rachunki – mówi Ludmiła.
W piątek na dworcu koczowała duża grupa osób narodowości romskiej. Przebywali razem z małymi dziećmi. Nie wiadomo, dokąd zamierzali się udać. – Nie mamy planów, chyba pojedziemy do Niemiec – stwierdziła kobieta.