REKLAMA
Pięcioosobowa grupa turystów z Ukrainy wybrała się do Polski na zakupy. Aby uniknąć obowiązkowej kwarantanny na przejściu w Krościenku w powiecie bieszczadzkim pokazali, że mają zaświadczenie o negatywnym wyniku testu na koronawirusa. Ale zdradził ich jeden błąd.
Kwitek od razu wzbudził podejrzenie Strażników Granicznych. Nie zgadzała się data wykonania badania – wpisana była z następnego dnia. No, ale może ktoś przez roztargnienie się pomylił? Przecież tak też się zdarza. Mundurowi postanowili dokładniej sprawdzić dokument. Skontaktowali się z laboratorium we Lwowie, które rzekomo miało wydać zaświadczenie.
Odpowiedź nie pozostawiała wątpliwości – placówka wszystkiemu zaprzeczyła – w ogóle nie wykonuje takich testów i nie wydaje żadnych zaświadczeń.
Zobacz też:
Turyści wpadli jak śliwki w kompot. Zostali odesłani do swojego kraju. W Polsce sprawą fałszerstwa zajmie się sąd.