W Jaśle prokuratura postawiła zarzuty Łukaszowi G., właścicielowi lokalu, w którym prowadzone prace remontowe omal nie doprowadziły do zawalenia się bloku przy Metzgera 10. Dramat mieszkańców rozpoczął się 14 października i trwał do 6 grudnia. Przez ten czas nie mogli wrócić do swoich domów!
W sali na parterze bloku przy Metzgera 10 znajdowała kolejowa stołówka. We wrześniu tego roku PKP ogłosiło licytację i sprzedało lokal nowemu właścicielowi. Choć dopiero 15 października doszło do podpisania aktu notarialnego, w lokalu wcześniej rozpoczął się remont.
Zobacz też:
W trakcie prac ścięto jeden filar i podcięto drugi. Oba słupy stanowił element konstrukcji nośnej budynku. Robotników powstrzymała interwencja mieszkańców, którzy zauważyli pęknięcia na ścianach.
14 października wieczorem zarządzono ewakuację. Blok opuściły 44 osoby, które schronienie znalazły u swoich rodzin.
Sprawą zajęła się prokuratura, która w czwartek – 21 października przestawiła zarzuty sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy budowlanej. Za to przestępstwo grozi do 8 lat więzienia.
Jak poinformowała prokurator Grażyna Krzyżanowska, podejrzany mężczyzna nie przyznał się do winy. Zastosowano wobec niego poręcznie majątkowe w wysokości 10 tys. zł i zakaz opuszczania kraju.
Według śledczych, inwestor nie miał pozwolenia na prowadzenie takich prac remontowych. Działania te były samowolką.
Tymczasem lokatorzy przez wiele tygodni nie mogli wrócić do swoich mieszkań. Zarządca budynku znalazł formę, która w miejscu usuniętych filarów zamontowała stalowe podpory. Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego wydał decyzję, zezwalającą mieszkańcom powrót do mieszkań od 6 grudnia.
Lokal inwestora został zabezpieczony na poczet ewentualnych przyszłych roszczeń finansowych.