Kamery, szelest migawek aparatów fotograficznych i wyciągnięte mikrofony reporterów, proszących o komentarz. Takie scenki dla Jerzego S. to nic nowego. Dotąd jednak zainteresowanie mediów aktorem, było związane głównie z jego artystyczną działalnością. Tym razem chodziło o drogowe przestępstwo.
29 listopada Jerzy S. (75 l.) w towarzystwie swojego pełnomocnika stawił się w krakowskiej prokuraturze. Wchodząc i wychodząc z budynku był oblegany przez reporterów.
– Czy jest panu przykro? Czy można prosić o komentarz? Czy można pokazać pana wizerunek? – padały pytania dziennikarzy.
Zobacz też:
Ale aktor jakby obiecał sobie, że nie wypowie żadnego słowa. W wymowny sposób zacisnął usta i milcząco przeszedł obok.
Przesłuchanie trwało 1,5 godziny. A dotyczyło incydentu drogowego, do którego doszło 17 października w Krakowie. Aktor kierował lexusem. Jego auto zahaczyło o 44-letniego motocyklistę. Okazało się, że Jerzy S. był nietrzeźwy. W wydychanym powietrzu miał 0,7 promila alkoholu.
– Jerzy S. usłyszał zarzut prowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu. Przyznał się do winy i złożył obszerne wyjaśnienia – powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej Janusz Hnatko. – To przestępstwo zagrożone jest karą grzywny, ograniczenia wolności, lub karą pozbawienia wolności do 2 lat – dodał prokurator.
Aktor wyjaśnił śledczym, dlaczego usiadł za kierownicę po alkoholu. W mediach wcześniej mówił o dwóch lampkach wina.
– Podejrzany tłumaczy się tym, że osoba, z którą był umówiony, przypomniała mu o spotkaniu. Wsiadł do auta, bo uznał, że czuje się dobrze. Miało to być kilka godzin po spożyciu alkoholu – relacjonuje treść wyjaśnień aktora rzecznik prokuratury.
Aktor w prokuraturze opisał też przebieg zdarzenia drogowego. Tłumaczył również dlaczego do razu się nie zatrzymał.
– Podejrzany nie widział, nie słyszał, aby doszło do kontaktu drogowego, który wymagałby zatrzymania się. W związku z tym kontynuował jazdę. Widział osobę krzyczącą do niego, ale nie miał świadomości, że coś się stało – opisuje treść wyjaśnień prokurator Hnatko.
Prokuratura zaznacza, że przebieg zdarzenia nagrała kamerka motocyklisty i film jest dowodem w sprawie. Nagranie pojawiło się w mediach. Jerzy S. odjechał, a motocyklista ścigał kierowcę kilkaset metrów. W końcu zajechał mu drogę i wezwał policję.
Śledczy, zanim postawili zarzuty, badali czy sprawa była wypadkiem i czy ewentualnie doszło do ucieczki z miejsca wypadku, za co grożą znacznie surowsze konsekwencje.
Prokuratura potwierdza, że nie był to wypadek, bo obrażenia pokrzywdzonego są poniżej 7 dni. Dlatego też nie ma mowy o ucieczce z miejsca wypadku.
Samo zdarzenie drogowe zostało potraktowane jako kolizja, czyli wykroczenie, które może skończyć się mandatem karnym wypisywanym przez policję.
Oświadczenie aktora
Następnego dnia po zdarzeniu w mediach społecznościowych aktor odniósł się do zdarzenia i publicznie za nie przeprosił:
Bardzo żałuję i przepraszam, że wczoraj podjąłem tę najgorszą w moim życiu decyzję o prowadzeniu samochodu. Deklaruję pełną współpracę z organami powołanymi do wyjaśnienia wczorajszego incydentu. Jednocześnie chciałem zapewnić, że wbrew doniesieniom medialnym, nie zbiegłem z miejsca zdarzenia, lecz zatrzymałem się na życzenie jego uczestnika i razem oczekiwaliśmy na przyjazd policji.
Z poważaniem, Jerzy S…
Zobacz też:
Aresztowano byłego milicjanta podejrzanego o zabójstwo dziennikarza Marka Pomykały z Sanoka
Pani Helena z Radymna zaginęła. Tragiczny finał poszukiwań