28 lutego 1944 r. doszło do jednej z najbardziej tragicznych zbrodni wojennych na polskiej ludności w Hucie Pieniackiej. Badania przeprowadzone przez Instytut Pamięci Narodowej wskazują, że za pacyfikację wsi odpowiedzialni byli ukraińscy ochotnicy z 14 Dywizji SS „Galizien”, wspomagani przez lokalne oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) oraz paramilitarny oddział złożony z ukraińskich nacjonalistów. W wyniku tej zbrodni życie straciło około 850 osób polskiej narodowości. Masakrę przeżyło tylko 160 osób.
Huta Pieniacka, niegdyś położona w województwie tarnopolskim, obecnie znajduje się w obwodzie lwowskim na Ukrainie. Przed drugą wojną światową była to jedna z większych miejscowości w regionie, z ponad 170 gospodarstwami. W latach 1942-1944, wieś służyła jako baza dla partyzantów sowieckich. Po zbrodniach na Wołyniu, liczba mieszkańców Huty Pieniackiej, głównie polskiej narodowości, wzrosła do około tysiąca. Wśród nich znaleźli się uchodźcy, przede wszystkim z Wołynia, uciekający przed atakami UPA. W celu ochrony mieszkańców, w Hucie Pieniackiej zorganizowano oddziały samoobrony. Ale to nie uchroniło ludzi przed masakrą.
We wczesnych godzinach porannych 28 lutego 1944 r. wieś została otoczona przez kilkusetosobowy oddział, mieszkańcy nie stawiali oporu. Zgromadzonych w kościele i szkole napastnicy dzielili na grupy kilkadziesiąt osobowe, zamykali ich w stodołach, szopach i chatach, które potem podpalali.
„Następnie ze szkoły i kościoła wyprowadzano grupy po około 30 osób. Grupy te następnie wpędzono do stodół, zamknięto je z zewnątrz, oblewano benzyną i podpalano. W czasie rozprzestrzeniania się płomieni żołnierze i Ukraińcy stali wokół stodół i w razie gdy ktoś wybiegał ze stodoły strzelali do niego. Pozostali zginęli w płomieniach. W jednej z takich stodół zginął mój ojciec. Najprawdopodobniej w stodole Bronisława Kowalczykowskiego. W której stodole zginęła mama i brat Józef tego nie wiem.” – opowiadał przez prokuraturą o zbrodni w Hucie Władysław Bąkowski.
Przed kościołem zginął dowódca oddziału samoobrony Kazimierz Wojciechowski. Najpierw go brutalnie pobito, potem oblano benzyną i podpalono. Mord mieszkańców wsi trwał do godziny 17.00, potem ze wsi pozostały zgliszcza.
W trakcie śledztwa Instytutu Pamięci Narodowej ustalono, że w pogromie życie straciło około 850 osób. Byli wśród nich mieszkańcy Huty Pieniackiej, Polacy z Wołynia oraz ukrywający się Żydzi. Ocalało około 160 osób, głównie członkowie samoobrony, którzy dzień wcześniej ukryli się w lesie, a także ci, którym udało się uciec. Pomordowanych mieszkańców wsi pochowano w dwóch zbiorowych mogiłach koło kościoła i szkoły.
W 2005 r. staraniem bliskich ofiar Zbrodni w Hucie Pieniackiej oraz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa na miejscu tragedii stanął pomnik upamiętniający pomordowanych.
28 lutego 2009 r., w 65. rocznicę zbrodni, hołd pomordowanym oddali ówcześni prezydenci Polski i Ukrainy – Lech Kaczyński oraz Wiktor Juszczenko.
Na nagraniu, wypowiada się dr Leon Popek, historyk, archiwista, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii, pracownik IPN.
Źródło: IPN